Przedstawiam Wam Dawida, którego historia skrywa trudne doświadczenia związane z syndromem DDA (Dorosłego Dziecka Alkoholika)...
Dawid dorastał niedaleko granicy z Niemcami. Jego ojciec oczekiwał doskonałości, był uzależniony od alkoholu. Matka wyjechała na kilka miesięcy, gdy miał 15 lat. Dawid nie radził sobie z nagromadzoną złością, gniewem i agresją.
Dorosły mężczyzna szedł przez życie z ciężarem wychowywania się w rodzinie z uzależnieniem. Krok po kroku zaczynał odkrywać, jak dziecięce doświadczenia wpływały na jego życie.
Podczas terapii DDA nauczył się obserwować myśli i regulować emocje. Zmienił myśli, wpłynął na odczuwane emocje i zachowania. Pracą nad sobą odnalazł wartość, przezwyciężył trudności i zbudował satysfakcjonujące relacje.
Obecnie cieszy się życiem, zdając sobie sprawę, jak cenny jest jako człowiek. Jego historia to inspiracja i dowód, że praca nad sobą przynosi pełnię życia i zdrowe relacje.
Zapraszam do lektury tej inspirującej historii i dzielenia się komentarzami. Cenne są dla mnie spostrzeżenia i refleksje. Każdy głos ma znaczenie. Cieszę się, że mogę podzielić się tą historią z Wami.
Dzieciństwo pod dyktaturą wymagającego ojca
Witam!
Mam na imię Dawid, mam 36 lat i chciałbym opowiedzieć swoja historię.
Dorastałem niedaleko granicy z Niemcami. Mieszkałem z rodzicami, siostrą bliźniaczką i starszym o 9 lat bratem z pierwszego małżeństwa mojej mamy.
Mojego tatę miałem za bardzo oczytanego i inteligentnego człowieka, miał on ogromną wiedzę… Czego wymagał od najmłodszych lat ode mnie i mojej siostry.
Oczekiwał on najlepszych wyników w nauce. Musieliśmy umieć wszystko, daleko poza program nauczania. Sprawdzać każde zagadnienie w słowniku, encyklopedii, przedyskutować miedzy sobą i wtedy kiedy „myślimy”, że umiemy, mogliśmy być przez niego przepytani … Nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek powiedział, że umiemy, że bardzo dobrze, ładnie.
Zawsze miał jakieś niedociągnięcia, zawsze można było coś lepiej zrobić i tylko na tym się skupiał. Zero pochwał! Nie klaskał, a my uczyliśmy się najlepiej. Ojciec popijał, wraz ze wzrostem mojego i siostry wieku pił coraz więcej. Wracaliśmy ze szkoły to trzeba było chodzić na palcach, bo tata śpi. Baliśmy się, że jak wstanie to będzie sprawdzał zeszyty, nie odczepi się od nas do wieczora, albo do nocy. Może będzie chodził za nami i nam dokuczał. Lepiej niech śpi… Ten strach, ta obawa, ten lęk był ze mną długo…
Mama nie miała nic do gadania, jak tylko próbowała się wtrącić ojciec krzyczał, że to „dla ich dobra”.
Jak miałem 15 lat sytuacja materialna w domu nie była najlepsza. Moim zdaniem źle też nie było, bo rodzice prowadzili dwa stoiska z owocami i warzywami. Jednak moja mama postanowiła wyjechać do Włoch na kilka miesięcy, żeby dorobić do budżetu domowego… I się zaczęło.
Cienie alkoholizmu i strach w rodzinie
Ojciec jak wiedział, że mama jest daleko to może sobie pozwolić na więcej jeśli chodzi o alkohol i tak w krótkim czasie przepił rodzinny interes, trwało to może pół roku. Pewnego dnia postanowiłem, że mu powiem co o nim myślę i tak wykrzyczałem mu to – wyrzucił mnie z domu i moją siostrę.
Samotność po wyrzuceniu z domu
Było bardzo ciężko, spałem na działkach kilka dni, nie wiedziałem co mam ze sobą począć, co zrobić dalej. Przygarnęła mnie moja siostra przyrodnia, w międzyczasie zdążyłem wpaść w towarzystwo, które innymi słowy nie było dla mnie, ale w tym właśnie towarzystwie poczułem, że ktoś mnie słucha, nie odtrąca, nie ocenia, nie krzyczy….
Po kilku miesiącach tak „nabroiłem”, że uciekłem do Anglii, gdzie był mój kolega z dzieciństwa.
Jak łatwo się domyśleć, język angielski znałem już w stopniu bardzo dobrym, z uwagi na tatę i jego dyktaturę. Z pracą nie miałem problemu, z językiem również więc jakoś to poszło i szło nie najgorzej.
Wędrówka do Anglii i walka z własnymi demonami
W Wielkiej Brytanii byłem 9 lat, przez ten czas próbowałem sobie ułożyć życie z różnymi kobietami. Wszystkie moje relacje kończyły się katastrofą. Komunikacja z ludźmi stała się problemem dla mnie, wszyscy mnie denerwowali, drażnili. Wszystkich krytykowałem, oceniałem. Myślałem, że po prostu taki jestem, taki mam charakter i nie zmienię tego. Żeby nie czuć złości i żalu, które kipiały we mnie, tłumiłem je alkoholem. Piłem więcej i więcej, myślałem że mam wszystko pod kontrolą, jak każdy alkoholik.
Stałem się bardzo agresywnym, aroganckim chamem. Jedno spojrzenie Pani kasjerki w sklepie wystarczyło, żebym rozpętał piekło w sklepie. Mijały kolejne lata a ja byłem coraz bardziej nabuzowany. Były kolejne związki, spotykałem cudowne osoby, a ja tego nie doceniałem, szukałem wrażeń z każdej strony, nie szanowałem kobiet, wręcz można powiedzieć, że nienawidziłem.
Walka o miłość i ojcostwo
Po powrocie z Anglii w 2014 r. poznałem kobietę, młodszą ode mnie dwa lata… cichą, spokojną, pracowitą z wioski niedaleko mnie. Po roku wzlotów i upadków zapragnęliśmy dziecka i tak po kolejnych 9ciu miesiącach urodził nam się zdrowy synek. Tuż po urodzinach potomka, nagle wszystko się zmieniło o 180st. Nakryłem moją dziewczynę na zdradzie, co obróciła kota ogonem. Ze mnie zrobiła winnego i nie dopuściła mnie do dziecka przez kolejne 9 miesięcy.
Założyłem sprawę o widzenia, Pani adwokat okazała się oszustką, wzięła pieniądze a jakość jej usługi pozostawiała wiele do życzenia – wiec kolejna porażka. Kolejna sprawa, kolejny adwokat, kolejny rok… Ale już tym razem sąd zauważył to, co poprzedni sędzia przeoczył i mogłem widywać syna co drugi weekend, święta, ferie, wakacje itd. Niestety mama dziecka wciąż rzucała mi kłody pod nogi, razem ze swoją mamą, którą to ja nazywałem „Kierowniczką”. To ona rządziła wszystkimi, prowadziła podobną strategie do mojego taty – miało być tak jak ona chce i jej zdanie kończyło konwersacje.
Znałem takie zachowanie z domu rodzinnego i w obronie siebie i swoich granic krzyczałem, wyzywałem, obrażałem, a nawet groziłem… Dziś wiem, że podświadomie kierował mną strach.
Spełnienie marzenia o zawodzie kierowcy ciężarówki
Mniej więcej w tym samym czasie zapragnąłem spełnić moje marzenie, jakim była jazda samochodem ciężarowym. Zapisałem się na kurs w marcu 2019 r. i już w lipcu tego samego roku zdobyłem uprawnienia do wykonywania pracy kierowcy „TIRa”.
Bardzo mocno przyłożyłem się do testów i nauki, zdałem oczywiści za pierwszym razem, ogromny sukces, marzenie spełnione! Jeżdżąc po Europie zacząłem zastanawiać się nad sobą. Sam w kabinie, tylko ja i moje ego rozwiane na pół Europy – zaczęło cichnąć… Miałem napady płaczu, ale to nie był zwykły płacz, to było wręcz szlochanie. Nie wiedziałem dlaczego czuję takie emocje i z czym są związane.
Odkrycie radykalnego wybaczania i terapeutyczna podróż
Dostałem książkę od kolegi, którego spotkałem przypadkowo, nie widzieliśmy się kilka lat.
„Radykalne Wybaczanie” otworzyło mi serce… Zacząłem przypominać sobie sytuacje z dzieciństwa, w których było mi przykro, w których bałem się odrzucenia, oceny, itd. „Zaszyłem” się żeby nie pić alkoholu. Zauważyłem w moim zachowaniu cząstkę wymagającego taty, który jest tylko krytykiem i katem. Powtarzałem sobie: „Ja jestem Dawid, nie jestem moim tatą”.
Jak łatwo przewidzieć, poszedłem dalej jeśli chodzi o lekturę, zacząłem czytać rożne książki i używać narzędzi, które tam znalazłem. Codziennie wplatałem małe zmiany w moim zachowaniu. Efekty tego były natychmiastowe i szokujące wręcz, co coraz bardziej motywowało mnie do „bycia dobrym”.
Nie raz była sytuacja gdzie powiedziałbym człowiekowi co o nim myślę, ale skoro ma być zmiana, zacząłem do niego mówić jak do najlepszego przyjaciela, a efekt tego zazwyczaj był piorunujący.
Sytuacja bez wyjścia okazywała się banałem do śmiechu. Oczywiście podekscytowany tymi zmianami ja, chciałem więcej i szybciej… Ale czułem, że stoję w miejscu… Wręcz zacząłem wracać małymi krokami do „Dawida Arogantusa” 😉
Droga do samopoznania i akceptacji podczas terapii DDA
Stwierdziłem, że skoro już tyle pracy włożyłem w siebie potrzebuje kogoś, kto pokaże mi którędy teraz. Kto nie będzie mnie oceniał. Kto będzie „cząstką” mnie i znalazłem Panią Elżbietę, której nisko się kłaniam 🙂 To właśnie ta Pani otwierała mnie jak przysłowiową książkę. Dokładnie wiedziała, które „guziki i z jaką częstotliwością nacisnąć”, żebym się otworzył delikatnie i pomału, żebym czuł się dobrze i przede wszystkim bezpiecznie.
Pracowałem z Panią Elą prawie rok i dzięki tej Pani dowiedziałem się o sobie mnóstwo rzeczy, na które nie zwracałem uwagi, których nie byłem świadomy. Dziś wiem jak Wielkim Bohaterem jestem dla siebie samego, ile mam umiejętności i jak mądrym człowiekiem jestem.
Podczas terapii było ciężko niekiedy, ale ciężej było żyć z żalem do mamy, która wyjechała do Włoch (potrzeba obecności, miłości, zrozumienia). Brakowało mi poklasku od taty, że nareszcie jestem „wystarczająco mądry” by być jego synem… Pani Ela uświadomiła mi, że jak sam sobie tego nie dam, będę szukał na zewnątrz… tam tego nie ma, tylko ja mogę dać sobie to, czego mam niedobór.
Dotarło do mnie, że nasi rodzice próbują być najlepsi, jak to tylko możliwe, ale jesteśmy tylko ludźmi, nie chowajmy urazy do nich, oni też mieli/mają ciężko, zapewne większość z nich obwinia się, że nie byli wystarczający. Czasu nie cofniemy, a jedyne co możemy to spojrzeć trochę z innej perspektywy:
Dzięki mojemu ojcu mam pasje, hobby, znam język obcy w stopniu zaawansowanym, mam ogromną wiedzę i jestem jej głodny 😉
Droga ku wewnętrznej pewności siebie
To właśnie Pani Ela uświadomiła mnie, że odpowiednie postrzeganie i odpowiednia komunikacja wpływają na jakość życia. Że pewność siebie to nie jest zuchwała arogancja, często obnoszona pod pozorem pewności siebie, a cicha siła zrodzona z głębokiej samoświadomości i zrozumienia.
Pewność siebie pochodzi z opanowania samego siebie, a nie z zewnętrznych wyróżnień, czy ulotnych triumfów. Nauczyłem się żyć komfortowo z dyskomfortem, bo w takich momentach kształtuje się samoświadomość i pewność siebie.
Pani Ela również uświadomiła mnie co to jest inteligencja emocjonalna, w której chodzi o zrozumienie, a nie tylko reagowanie. Chodzi o empatię, a nie tylko o współczucie.
Uwalnianie od żałoby i nowy rozdział życia
Przeszedłem również głęboko zakopaną żałobę po śmierci taty. Po trzynastu latach uwolniłem się od bólu, cierpienia – wypowiedziane i przeżyte zostało to, co było trudne i niewygodne. Przestrzegam przed słowem „porażka” – ono egzystuje wtedy, gdy nie zrobimy kroku, tego pierwszego, który jest ciężki do zrobienia, ale jest ogromnym krokiem ku zmianie na lepsze. Mówię o każdym poziomie życia. Jeśli w drodze ku zmianom napotkam trudności, wiem że to tylko przystanek żeby zmienić perspektywę.
Jakość mojego życia zmieniła się do tego stopnia że większość znajomych odwróciła się ode mnie i ja to doskonale rozumiem i akceptuję, bo już nie jestem tym człowiekiem, którego znali wcześniej.
Na chwilę obecną mam kobietę, z którą chcę spędzić resztę mojego życia. Skupiam się na tym CO CHCĘ – nigdy na „nie chcę”. Naprawiłem relacje z mamą dziecka i jej rodzicami. Zrozumiałem, że i oni byli aktorami odgrywającymi doskonale swoje role, by obudzić we mnie uczucia, które potrzebowały zauważenia/uzdrowienia. Jestem im za to bardzo wdzięczny. Mam również świetny kontakt z synem. Uwielbiamy spędzać razem czas. Czas, który jest pełen radości, akceptacji i miłości.
Obecnie w sferze finansów jestem wychwytywanym człowiekiem na rynku w swojej dziedzinie. Różne firmy chcą ze mną współpracować. To dlatego że zdałem sobie sprawę jak cennym jestem człowiekiem, zacząłem cenić sam siebie i efekty tego są takie jak wyżej.
Inspiracja dla innych poszukujących
Mam nadzieję, że mój tekst będzie inspirujący dla osób które szukają siebie. Jestem wręcz przekonany, że na pewno znajdą, bo jak mówi przysłowie „Kto szuka ten znajduje”, czego życzę każdemu z całego Serca.
Podziękowania dla Pani Elżbiety i ludzi którzy zostali ze mną.
Dziękuję!
Serdecznie dziękuję Dawidowi za odwagę i otwartość, jaką wykazał, dzieląc się swoją głęboką historią. Jego doświadczenia i przemiany są niezwykle inspirujące. Dzięki temu, że zechciał się tym podzielić, może być źródłem motywacji dla wielu innych osób. Raz jeszcze dziękuję za szczere spojrzenie na własną drogę. Za odwagę w podjęciu zmian i za udostępnienie tego cennego świadectwa.
Zapraszam Was do refleksji nad własnym życiem i do dzielenia się swoimi historiami. Dawid, Twoja otwartość jest bezcenna i może pomóc wielu ludziom w poszukiwaniu własnej drogi do lepszego życia. Dziękuję!
Kilka słów ode mnie
Bardzo zależy mi na budowaniu motywacji i wsparcia dla innych. Dlatego pragnę przedstawiać różnorodne historie życiowe na moim blogu. Historie pochodzące od osób, którym miałam przyjemność towarzyszyć podczas niełatwego, ale jakże uwalniającego procesu terapeutycznego. Jak i osób, które odnalazły siebie poprzez pomoc innych specjalistów i dzisiaj chcą głośno mówić o swoich doświadczeniach.
Chcę, aby ten element stał się integralną częścią przekazu. Pragnę inspirować innych do podjęcia wyzwań, przemiany i odkrywania własnej siły oraz wartości. Dzięki takim relacjom jak ta Dawida, możemy wzajemnie się wspierać i inspirować w drodze do pełniejszego i satysfakcjonującego życia. Raz jeszcze dziękuję Dawidowi za dzielenie się swoją historią i za to, że razem możemy tworzyć przestrzeń motywacji na moim blogu. Zapraszam do kontynuowania inspirującej podróży razem!
mgr Elżbieta Księżopolska
O mnie
Zakładki
Obszary pracy
Copyright © 2024 Elżbieta Księżopolska
Nic dodać, nic ująć ❤️❤️❤️